12/19/2012

Ridgeland Footbal Game


Mialam napisac po swiatecznej kolacji z wymiencami, ale nie robilam zadnych zdjec bo nic sie ciekawego nie dzialo. Przyszlismy, zjedlismy, rozpakowalismy prezenty i kazdy poszedl w swoja strone.
Tydzien temu znowu mielismy spotkanie z wymiencami, tym razem byla to wycieczka do Rock City i moim zdaniem znowu byla to wielka nuda. Teraz wiem dlaczego przez pierwsze miesiace wogole nie chodzilam na spotkania grupy, moja Koordynatorka popropstu nie umie nic zoorganizowac.

Jedyne zdjecia z Rock City, widok na Chattanooga.

Po spotkaniu pojechalam na noc do Hieke (rowniez z niemiec), poniewaz nastepnego dnia jechalysmy na ostatni mecz footballu jej szkoly. Bylo to mistrzostwo stanu, niestety jej szkola przegrala i to bardzo wysoko. Mecz odbyl sie w Atlancie, miasto jest poprostu wspaniale, musze sie tam keidys wybrac zeby zobaczy wiecej. Troche przypomina mi europe. Probowalam robic zdjecia, ale w trakcie jazdy jest to trudne. 









Nie wiem czy ostatnio o tym pisalam czy nie, ale wybralysmy sie z Hieke na wycieczke autobusowa. Odemnie z domu przez Downtown, az do centrum handlowego. Autem jedzie sie jakies 25 minut, nam zajelo to prawie 2 godziny. I wspolnie zdecydowalysm, nigdy wiecej nie wsiadac do amerykanskiej miejskiej transportwacji. 
Amerykanski przystanek autobusowy.

A na koniec zdjecie amerykanskiej zimy i swiat ;D

W tym tygodniu mamy finals w wiekszosci szkol w ameryce, sa to testy na koniec semestru ktore wliczaja sie az w 25% do oceny koncowej. Na szczesnie w mojej szkole (nie jestem pewna czy w kazdej) jest taka zasad ze Seniors ktorzy nie opuscli wiecej niz 3 dni w calym polroczu i majacy ocene 85% lub lepiej sa zwolnieni z finals. Z tego tez powodu mam tydzien wiecej ferii, do szkoly wracam dopiero 9 stycznia, wiec w sumie mam ponad 3 tygodnie. 
Zapewne przed swietami juz nie napisze, wiec zycze wszystkim Szczesliwych Swiat ;*

12/06/2012

Codziennosc..

Nie odzywalam sie znowu dluzszy czas, a nawet nie wiem co powinnam opisac. wszystko powoli staje sie codziennoaca dla mnie, rzeczy i zdarzenia ktore wam moglyby sie wydawac ciekawe mi nawet nie wpadna do glowy zeby o nich opowiedziec. Jesli macie jakies pytania/propozycje to piszcie smialo, pomocne bedzie to i dla mnie i dla was. Jestem pod wielkim wrazeniem jak inne dziewczyny na wymianie daja rade pogodzic bloga z zyciem.

Co ogolnie u mnie. Jak juz wyzej napisalam wszystko staje sie codziennoscia, nic nie wydaje sie tk ekscytujace jak moze i bylo naa poczatku. Powoli zdaje sobie z tego sprawe, ze USA to jednak nie jest moje wymarzone miejsce gdzie bym chciala mieszkac. Jedzenie, ludzie, kultura, sporob myslenia, ogolnie wszystko - mam powoli po dziurki w nosie tego. Amerykanskie jedzienie bardzo zle na mnie wplywa, a uwiezcie moja rodzina jest tak bardzo europejska jak na amerykanska rodzine przystalo. Robia co w swojej mocy zeby gotowc zdrowo, niestety amerykanko zdrowo. No niestety, ale wciaz nie jest to moje ulubione jedzenie. Pozatym, to ze ludzie sa tu strasznie mili zauwazyc mozna po pierwszych kilku dniach. Na poczatku wydawalo mi sie to wspaniale, ale po tych kilku miesiacach moglabym niektorym niezle przylozyc za to bycie milym. Dla mnie to jest az sztuczne, bo jak mozna byc wiecznie zadowolonym? Nie chce zebyscie to teraz zle zrozumieli, podoba mi sie tu. Mam fajnych znajomych, spedzam milo czas. Ale neistety tylko milo czy fajnie, to nie jest najlepszy czas w moim zyciu jak to taka wymiania najczesniej jest przedstawiana. Zrozumialam ze kocham europe. Jestem bardzo wdzieczna ze moge tu byc, teraz wiem ze nie warto by bylo sie tu przeniesc na stale, bo to nie miejsce dla mnie. Najdziwniejsze jest to ze tak naprawde nie tesknie tak bardzo za rodzina czy przyjacoilmi jak poprostu za krajem i sposobem myslenia.
Zapewne brzmi to idotycznie co napisalam, ale chcialam sie podzielic z wami moimi przemysleniami :)

A wiec, na swieto dziekczynienia pojechalismy, gdzie to indziej jak do Alabamy. Nienawidze slodkich ziemniakow! Ludzie jak mozna takie cos jesc, jak mozna polac juz slodkie ziemniaki miodem i kto wie czy jeszcze? Reszta jedzenia byla w miare, bez wielkich rewelacji. Ogolnie to jakiejs atmosfery swiatecznej zabardzo nie bylo. Zdjec oczywiscie nie mam, inaczej bym soba nie byla :D Pogoda byla zato niesamowita! Bylo conajmniej 25, pelne slonce, pelne lato. W sumie to na pogode wogole nie narzekam, bo wciaz mamy w dzien przewaznie kolo 20 stopni i slonce.
Co do Black Friday, to tez bez rewelacji. Kupilam kilka rzeczy, ale nie jestem pewna czy to byly takie wielkie Black Friday oferty...

W ten weekend mamy Christmas-Dinner-Party z grupa z wymiany, wiec postaram sie napisac cos bo powinnam miec troche zdjec. Mamy przygotowac potrawe z naszego kraju, a poniewaz mamy jakies 20/40 niemcow postanowilam ugotowac cos polskiego. Razem z host mama ogladalysmy ksiazke kucharska i wypadlo na golabki.Pozatym mam yprzniesc jakis "maly prezent" i bedzie jakas zabawa w losowanie.. Po spotkaniu przychodzi do mnie kolezanka na noc (niemka ;D) i na drugi dzien wybieramy sie na zakupy swiateczne autobusem! Bedzie to nasza pierwsza przejazdza amerykanskimi autobusami. Opowiem wam jak  bylo. Na koniec kilka zdjec ktore mi akurat wpadly w rece, przepraszam za zaleglosci (i za wszystkie bledy zrobine w tym poscie, ale jestem za leniwa zeby je teraz poprowic) ;**


Piekna lustrzanka w jeszcze piekniejszej


toalecie jeszcze na meczu footballu ;D


Jak juz pisalam, moja rodzina jest bardzo europejska, ozdabianiem domu
sie nie przemeczyli i nie przesadzali jak wiekszosc amerykanow...

Strzelnica ;D

Najwieksze bombonierki jakie kiedykolwiek widzialam.

Soccer banquet :) 


Oraz dawno, dawno obiecane zdjecia szkoly.
Mialam wiecej ale je gdzie zapodzialam ;)


                                                 Moja bardzo uporzadkowana szafka ;p

I na koniec zdjecia panoramiczne z Alabamy, 
z ktorych jestem bardo dumna :)




10/10/2012

Kolejne tygodnie

I kolejne tygodnie minely, a ja znowu nie nadazam za pisaniem. Bardzo przepraszam wszystkich, ktorzy czekaja na cos nowego. Tu sie poprostu dzieje za duzo, szczerze to nawet nie pamietam co robilam w zeszlym tygodniu. Naprawde nie wiem jak mam opisac ostatnie kilka tygodni. Zycie tutaj staje sie codziennoscia, a ze ja jestem okropnym fotografem to nie robie zdjec za kazdym razem.

Kilka tygodni temu mialam Homecoming Week (chyba 3 tygodnie temu ;D). I zaskocze was, bo nie bralam w nim udzialu, nie przebralam sie ani razu. Niestety nie pamietam jakie motta dokladnie mielismy, ale bylo przebieranie sie w ulubiona postac Disneya, ciuchy ze starych czasow, pijamy i wiecej nie pamietam ;pp No coz, nie koniecznie cos co bym chciala zrobic. W sobote mielismy Homecoming Dance, na ktory mnie znajomi sila wyciagneli. I nie powiem ze to bylo cos co bym powtorzyla. Wole jednak europejskie imprezy. Ich styl tanca mnie przeraza, muzyka nie najlepsza, ogolem to duzo szumu o nic.

W ktorys weekend mielismy "wycieczke" z innymi wymiencami na mecz footballu druzyny Tennessee. I kolejny raz moglabym powiedziec, ze to cos czego bym raczej nie powtorzyla. Co prawda bawilam sie naprawde swietnie, ale jednak football to nie jest najciekawszy sport. Nie wiem jak ludzie moga wysiedziec 4  godziny patrzac sie w tych footballistow (chociaz bylo na co popatrzec!). W calym miescie ludzie chodzili poubierani w kolory TN (pomaranczowy i bialy), co bylo szalenstwem, w europie nawet na mistrzostwach az tyle ludzi sie nei przebiera, co tutaj na zwykly mecz Collegu.


Wracajac jeszcze do szkoly to mam 5 przedmiotow na to polrocze, w tym dwa ktore sie zmieniaja po kwartale (pierwszy kwartal konczy mi sie w tym tygodniu).
Pre-calculus: Ogolnie rzecz biorac problemow nie mam, nauczyciel jest bardzo dziwny. Duzo osob uwaza ze powinien juz pojsc na emeryture, ale mi sie wydaje ze to poprostu taki typ czlowieka. Ma czasem dzwine teksty, pokazuje nam codziennie rano obrazki jakis owadow (na pobudke), troche sie jaka, ale ogolnie jest spoko. Material jest wiekszysci bardzo prosty, czasem brakuje mi fachowych zwrotow, ale daje rade. Najwiekszym problemem jest dla mnie ich kalkulator, ktorego wciaz po 2 miesiacach nie pojmuje. Nie wiem jak mozna sie wyreczac kalkulatorem zamiast uzyc glowy, co jest w wielu przypadkach o wiele latwiejsze, ale coz - ameryka :D
Economics/Government: W pierwszym kwartale mam Economisc, zostaly mi dokladnie 3 dni nauki w tej klasie. Co jest w pewnym sensie naprawde smutne, bo bardzo lubie nauczycielke (przynosi nam mniej wiecej raz w tygodniu Cup Cakes) a klasa nie jest zabardzo trudna - pomimo ze piszemy dziennie kolo 3-4 strony notatek.  za to nasze sprawdziany sa dla mnie zartem. Sa to albo take-home-tests albo open-book-tests, co w pewnym sensie jest przerazajace, poniewaz za kazdym razem ktos oblewa.
Na Government zmienia sie nauczyciel, ale ludzie zostaja ci sami. Slyszalam ze ta klasa jest bardzo trudna, ale pozyjemy zobaczymy.
US History: Przez pierwsze dwa tygodnie sprawiala mi ta klasa naprawde problemy. Codzienne zadania domowie (jak i zreszta w innych klasach), ktore byly okropne jak dla mnie, poniewaz nie przepadam za historia ogolnie a co tu jeszcze mowic o historii po angielsku. W miedzyczasie juz sie oswoilam, zadania domowe robie jeszcze w czasie lekcji, a jezyk nie sprawia mi juz raczej wiekszych klopotow. Nauczyciel tez jest bardzo pomocny, wiec jak czegos nie wiem czy nei rozumiem zawsze mi pomaga.
Anatamy and Physiology: To jest chyba moja najciezsza klasa. bardzo chcialam miec ta klase i liczylam na nia jeszcze jak bylam w niemczech. I wcale nie zaluje ze udalo i sie do niej wejsc, ale do latwych ona nie nalezy. Jest to klasa raczej tylko dla seniorow, ktorzy cos z  siebie chca zrobic. Nauczycielka wymaga duzo. Zadania domowe i "normalne" sprawdziany to codziennosc. Jest to klasa, do ktorej naprawde trzeba cos zrobic, inaczej zaliczyc sie nie da. Ogolnie bardzo ciekawa i mysle ze przydatna zyciowo klasa :))

W drugim polroczu bede miala WF, Hiszpanski, Chemie, Angielski i strasznie nie moge sie doszekac tego polrocza, mysle ze bedzie duzo latwiejszy, nei tylko ze wzgledu na jezyk ale na przedmioty, ktore nie sprawiaja mi raczej zadych problemow.

W czwartek mialam ostatni dzien przed feriami, juz sroda a ja nawet nie poczulam ze mi sie ferie zaczely. Czas ucieka tak szybko, ze zanim sie obejrze a juz bede wracala do niemiec.. Nie wiem czy wczesniej wspominalam, ale gram, a raczej gralam w pilke nozna. W tym tygodniu mamy ostatnie dwa mecze (w czwartek i sobote) i po sezonie. Bardzo milo spedzilam ten sezon, uwielbiam dziewczyny z druzyny i pomimo ze sie nie moge doczekac kolejnego sezonu (bede grala w kosza), to jest mi bardzo przykro z powodu konca noznej.

W zeszly weekend bylam z hostami ponownie odziedzic rodziine w Alabamie, bylo jak i poprzednio cudownie. Uwielbiam jezdzic jetski, to jest naprawde niesamowite uczucie. Kilka razy jechalam prawie 100 kmh, przez co prawie wpadlam do wody :D

Przepraszam, ze sie znowu rozpisalam. Myslalam ze tym razem bedzie krotko. Mam nadzieje ze nie bedzie wam to tak strasznie przeszkadzac, ze bez polskich znakow, ale jest to bardzo meczace, zmieniac kazde slowo pojedynczo na polskie znaki. Postaram sie pisac w przyszlosci czesciej a krocej, chyba bedzie ciekawiej. Pozdrowienia z slonecznie-deszczowego tennessee :)


 Widok z lodki, w Alabamie :)


 Wycieczka Jeepem.

I bylam na strzelnicy z host tata :)

Moje jedyne zdjecie z Homecoming Dance
(hosci nas zlapali, jeszcze nawet nie bylam gotowa ;D)

P.S.Uzupelnie zdjecia z meczu jak je znajde, bo nie wiem gdzie je zapisalam ;pp

9/02/2012

Szkoła, spotkanie wymienców, Alabama

W zeszłym roku, kiedy czytałam blogi wymienców, zawsze zastanawiał mnie fakt, że czasem nie znajdują czasu na napisanie nowego postu. Wydawało mi się, że to przecież nie zajmuje tak długo, że zawsze się znajdzie chociaż troszeczkę czasu żeby coś napisać.
No cóż, odkąd jestem tutaj, wiem że to wcale nie takie proste. Ciężko jest pogodzić jedno z drugim, tu jest się w ciągłym biegu. Zabierałam się nawet kilka razy za pisanie, ale jakoś nigdy nie dałam rady dokończyć. Powszechnie wiadomo, że początki są najcięższe, więc miejmy nadzieje że w przyszłości znajdę szybciej czas na nowy post.
Postaram się skrócić, moje przeżycia z ostatnich dwóch tygodni, co nie będzie łatwe.

Zaczynając od szkoły, powiem wam, że ludzie tutaj są naprawdę niesamowici. Dla mnie to jest aż nieprawdopodobne, że to tutaj jest codzienność. Oczywiście, jak i wszędzie są ludzi różni. Osłuchałam się już tyle komplementów, ile przez cale moje życie nie dostałam. Ludzie których pierwszy raz widzę na oczy, potrafią zaczepić i pochwalić ciuchy, wygląd itp.
Moja szkoły jest bardzo dziwna, ponieważ mam tylko 4 przedmioty. Na pierwszy semestr mam: matematykę, ekonomie, historie i anatomie. Lekcje trwają jakieś 90 minut i mam około 5 minut na dojście do kolejnej klasy, z małym przystankiem w szafce.  Pomijając szczegół, że wszystkie moje klasy są na drugim pietrze, a szafka na dole ;D Co do szafki, oczywiście że miałam wielkie problemy z jej otworzeniem , ale się nauczyłam i jestem z siebie dumna! ;)
Nie wiem  czy kogoś to interesuje, co dokładnie robimy na poszczególnych klasach, więc na nie opisuje.
Zdjęć w szkole robić za bardzo nie wolno, ale postaram się kiedyś jakoś ukradkiem porobić.

W zeszły weekend w niedzele, było pierwsze spotkanie wymienców z naszego rejonu. Mamy tylko dwóch chłopaków w grupie! Ale jeszcze ludzie się zjeżdżają, więc dalej mam nadzieje.

Ogólnie to na spotkaniu się nic szczególnego nie działo. Przyszliśmy, pogadaliśmy i się każdy rozjechał. Za tydzień się szykuje większa impreza.

W zeszłą sobotę byłam z host rodzicami z łódką,  nad jeziorem. Czasami brak mi słów, jak widzę jak niektórzy ludzie  pięknie żyją. Przez co nie chce wcale powiedzieć, że dom moich host rodziców nie jest piękny, bo go uwielbiam. Ale mimo wszystko, uwielbiam widom wody z okien.

Jak się dobrze przyjrzycie, to z tylu widać domy ;))

W tym tygodniu byłam w odwiedzinach u rodziny mojej host mamy, w Alabamie! Zwiedziłam trochę Montgomery, które jest bardzo przerażającym miastem. Byłam tam w biały dzień, a ulice były puste. Ani  aut, ani ludzi.
To jakiś tam biały dom, czegoś tam. Niestety zapomniałam. 


Rodzice mojej host mamy mieszkają, jakąś godzinę za Montgomery. Nad samym jeziorem. Z dosłownie 3/4 okien widać wodę. Poznałam, chyba większość rodziny. Było nas ponad 20 osób, w jednym domu. I wszyscy się bez problemu zmieścili. Ten dom jest przecudowny. Ma jakieś 5 łazienek i nie mam pojęcia ile pokoi. Az mi żal było wyjeżdżać. Aaaa, i jeździłam jet-ski! Niesamowite uczucie, kiedyś sobie takie kupie ;))

Jak dla mnie, raj na ziemi :D
Własna wyspa...

Na pewno dużo pozapominałam, ale tyle się dzieje, że ciężko wszystko pamiętać.
Jeśli coś was ciekawi, to piszcie, chętnie odpowiem lub o tym napisze.

P.S Schudłam prawie 5 kilo, nie pytajcie jak, sama się zastanawiam ;D

8/15/2012

Wizyta w konsulacie, ostatnie dni, lot, NY

Przepraszam, że odzywam się dopiero teraz, ale po prostu nie wyrobiłam się czasowo. I miałam wieeelkie problemy ze wstawieniem zdjęć. Żebyście byli w miarę na bieżąco, zaczynając od ostatnich dni w Europie :)

19 lipca miałam termin w konsulacie, którego się strasznie obawiałam, bo czakanie 4 godzin nie było moim marzeniem. Ale niespodzianka, po niecałej godzinie siedziałam już w samochodzie w drodze do domu! Ogólnie to wszyscy byli bardzo mili, pracowali szybko a wszyscy inni o tej godzinie to byli również wymieńcy (to normalne?), więc było z kim gadać.
Po kilku dniach miałam już wizę w domku i mojej przygodzie nie mogło już nic przeszkodzić.
Btw. jak zostałam wywołana do okienka, pani zadała mi tylko jedno jedyne pytanie "Czy dostałam już rodzinę w USA", następnie pobrała odciski palców (wszystkich dziesięciu! ;O) i życzyła mi udanego pobytu :)

Kilka dni przed wylotem dostałam ostatnią paczkę od organizacji, w której znajdowały się rożne informacje dotyczące lotu, orientation meeting w NY, locie itp. Aa no i oczywiście bilet, nareszcie znałam moją  trasę.

7 sierpnia;
8:10: Hamburg - Düsseldorf
12:15: Düsseldorf  - New York
10 sierpnia; 
18:59   : New York - Charlotte
22:34   : Charlotte - Chattanooga

Poza tym ostatnie dni były bardzo chaotyczne, jak zapewne u każdego wymieńca.

NY, aż brak słów! Jest tak cudowny, że prawie nie mam zdjęć na których ja jestem, wszystkie tylko miasta. Naprawdę się napatrzeć nie mogłam.
Pierwszego dnia mieliśmy czas wolny w hotelu i wieczorem tylko Welcome Dinner (dolecieliśmy około 13 tutejszego czasu). Drugiego dnia z samego rana śniadanko i potem do 12 jakieś tam wykłady. Obiad dostaliśmy w rękę, a kolacja była na  TIME-SQUARE!



piękna koszulka o której opowiadałam ;D


w NY nawet taksówki wodne są żółte ;))


W czwartek zostali już tylko wymieńcy z niemiec, inne narodowości się porozjeżdżały do rodzin (nie mam pojęcia dlaczego tylko my zostaliśmy). A więc kolejny dzień w NY, śniadanie ponownie na  TIME-SQUARE, a potem byliśmy w muzeum w którym kręcili "Noc w muzeum", haha tak szczerze to nie znalazłam nic co by mi przypominało ten film ;D  A na koniec dnia, mieliśmy kilka godzin na zakupy.



takie "bardzo" interesujące zdjęcia z muzeum XD
tutaj kolejka do windy w muzeum i....

schody zaraz obok ;D 


sklep w centrum handlowym w środku lata ;))

moje pierwsze amerykańskie zakupy (haha mało amerykańsko, ale musiałam się pochwalić) 
łazienka w hotelu
widok z balkonu
i pokój z porozwalanymi rzeczami :)

W piątek od 3 w nocy  i my się zaczęliśmy rozjeżdżać do naszych miast. Ja z moim szczęściem miałam lecieć jako ostatnia, więc opuściłam hotel o 16:30. Miałam wylecieć o 18:59 i w Chattanooga wylądować o 23:44. Ale jak by to los chciał tego dnia były straszne burze w USA, więc dużo lotów było odwołanych/opóźnionych. Mój miał wylecieć o 2 godziny później, więc nie zdążyłabym na drugi. Więc ja do wielkiej kolejki do informacji (w której spędziłam 1,5 godzin!), ale pani była tak mila że mi nie raczyła za bardzo pomóc. Kazała mi lecieć tym opóźnionym i czekać do 10.25 tam na lotnisku. Na szczęście była skłonna dać mi zadzwonić do organizacji i przyszli po mnie i zabrali do hotelu.
W końcu okazało się że moja torba poleciała i ja siedzę w NY aż do niedzieli. W sumie było nas pierwszego dnia 10 osób które zostały, a do niedzieli zostałam z taka jedna dziewczyna. W sobotę byłyśmy jeszcze na 5 godzinnych zakupach, więc nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło.

A co jest najśmieszniejsze, moja torba doleciała już w sobotę i mój "tata" ją odebrał :)
Postaram się napisać jak najszybciej, wstawić zdjęcia domu i opowiedzieć o szkole.